„Rozpływaj się” – tytuł nowej powieści Anny Cieplak – to zaklęcie, które przed dwudziestu laty rzuciła na swoich znajomych jedna z głównych bohaterek, Alina. Ten magiczny rozkaz może budzić wiele skojarzeń. Począwszy od baumanowskiej „płynnej ponowoczesności”, po odniesienie do struktury osobowości bohaterów – rozmytych między przeszłością a nieuchwytnym teraz. Każdy z nich zostaje skonfrontowany z wyobrażeniem o sobie i rodzinie, a także musi wziąć odpowiedzialność za własny los, czyli po prostu dorosnąć.
We współczesnej warstwie powieści, której akcja dzieje się w 2019 roku, losy Aliny znów przecinają się z dawnymi sąsiadami. Wychowane w Rudzie Śląskiej dzieciaki dziś są borykającymi się z niezliczonymi neurozami i lękami trzydziestolatkami. Kobieta samotnie wychowuje nastoletnią Dorotę. Ezoteryka wciąż jest dla niej ważna, a rolę jej psychoterapeutki zajmuje wróżka Lidia, z którą konsultuje większość spraw. Robert, były partner Aliny i ojciec Doroty, nadal mieszka w Rudzie. Jego remedium na trudne emocje są narkotyki i alkohol. Po latach w nałogu powoli zaczyna wychodzić na prostą. Jego brat, Janek, jest odpowiedzialny i zaradny. Wyprowadził się z żoną do Ustronia, by prowadzić pensjonat, ale też, by oddalić się od toksycznej rodziny. Sukces finansowy nie łączy się z prywatnym – właśnie jest w trakcie rozwodu z Marceliną, dawną przyjaciółką Aliny. Kobieta jest bardzo krytyczną wobec siebie pracoholiczką, która chwilami przypomina pozbawionego uczuć robota. Tym, co ich łączy, jest fakt, że każde z nich nosi piętno bycia „eurosierotą”. Ich rodzice lub opiekunowie wyjeżdżali z Polski, by lepiej zarabiać, a oni zostawali na Śląsku z poczuciem opuszczenia. Teraz noszą w sobie niezaopiekowane dziecko, które zdaje się częściej dochodzić do głosu niż ich dojrzała osobowość. Tym, kto ich łączy, jest Omama. Babcia Roberta i Janka, która opiekowała się chłopcami, a później też ich dziewczynami, jak matka (Omama to połączenie słów „oma” – po śląsku babcia – i „mama”). Na przełomie wieków kobieta wyjechała do Frankfurtu i choć powiedziała wnukom, że będą mogli z nią tam zamieszkać, nigdy nie zrealizowała obietnicy. Teraz, wskutek udaru, Omama wróciła do Rudy, a Robert i Janek muszą się nią zaopiekować. Wraz z babcią wracają wspomnienia i nierozwiązane sprawy, które rzucają cień na życie bohaterów.
„Rozpływaj się” jest opowiedziane czterema głosami: Aliny, Marceliny, Roberta i Janka. Każde z nich snuje pierwszoosobową narrację dotyczącą teraźniejszości i przeszłości – przede wszystkim 1999 roku oraz pierwszych lat nowego stulecia. Ten okres jest istotny nie tylko dla wówczas wchodzących w dorosłość bohaterów, ale też dla samej Cieplak, która osadziła w nim akcję jednej z poprzednich powieści „Lata powyżej zera” (2017). Przełom tysiącleci jest w ostatnich latach szczególnie inspirujący dla twórców filmowych (m.in. „Rojst’97” Jana Holoubka, „Prime Time” Jakuba Piątka) i pisarzy („Taśmy rodzinne” Macieja Marcisza, ale też reportaże „Dzika rzecz” Rafała Księżyka i „Miła robótka” Ewy Stusińskiej). Jest to w pełni zrozumiałe: pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków próbuje zrozumieć siebie, wracając do czasów dojrzewania. Nie inaczej jest w „Rozpływaj się”, gdzie liczne retrospekcje pozwalają szukać źródeł problemów bohaterów, pokazują pierwsze pęknięcia i rysy w ich biografiach.
Cieplak przyzwyczaiła czytelników do zgrabnego łączenia socjologicznego zacięcia z wiarygodnymi portretami psychologicznymi bohaterów. Jest przy tym niezwykle empatyczna, z czułością przygląda się nastolatkom, bez oceniania i wkładania ich w ramy. Od wydania wyróżnionej Nagrodą Conrada i Nagrodą Literacką im. Gombrowicza „Ma być czysto” cechy stylu Cieplak nie zmieniły się, tylko rozwinęły się i nabrały dojrzałości. W opowiadaniu o trzydziestolatkach twórczyni jest równie uważna i wrażliwa, co w pisaniu o nastolatkach. Dzięki formie, w której bohater mówi sam o sobie oraz o pozostałych postaciach, pisarka pozwala czytelnikom na pełne zrozumienie każdej z osób, ale też rozszerza perspektywę. W poprzednich książkach, w których autorka używała narratora w trzeciej osobie, bohaterowie byli tylko obserwowani z zewnątrz. W „Rozpływaj się” oglądamy każdą osobę jej oczami, ale też patrzymy na nią, spoglądając z punktu widzenia innych członków rodziny. Co ciekawe głos zostaje udzielony tylko czterem postaciom, natomiast najważniejsza dla dramaturgii Omama i przedstawicielka młodego pokolenia Dorota wypowiadają się tylko w dialogach, zapośredniczonych przez narrację Aliny, Marceliny, Roberta i Janka.
Warto chwilę pochylić się nad postacią Omamy, niezwykle charakterystyczną i charakterną. To o niej mówi i myśli się najwięcej, to ona jest motorem napędowym zmian wytyczającym nowe ścieżki, niedościgłym wzorem dla Marceliny i Aliny. Jeden z wnuków podkreśla jej wielkość, mówiąc, że „nie była gospodynią, tylko gospodarką”, a Marcelina tak określa jej rolę: „Omama oddała kobietom prawo do pracy i wyjazdu stąd, Alina do bycia, kim się chce. Ktoś powinien zatem jeszcze zmusić mężczyzn do opieki. To miało być moje zadanie” (s. 166). Silna osobowość Omamy dla głównych bohaterek jest wsparciem, lecz także onieśmielającą siłą, która każe im wymagać od siebie zbyt wiele. Zresztą jednym z tematów „Rozpływaj się” są różne rodzaje kobiecości i zmiana świadomości reprezentowana w trzech pokoleniach. Najmłodsza Dorota ma siłę i odwagę wypowiedzieć własne zdanie i podczas wycieczki do ZOO utyskiwać na los zwierząt i zwracać uwagę na kryzys klimatyczny. Marcelina i Alina „rozpływają się” pomiędzy dwoma wyraźnymi, mocnymi pokoleniami, o skrajnie różnej świadomości: babci i córki.
Mimo tego, że we własnym mniemaniu Marcelina i Alina są targane słabościami i wątpliwościami, to w zestawieniu z męskimi bohaterami prezentują się niezwykle silnie. Jak komentuje Robert: „Kiedyś myślałem, że Alina zastąpi na Rudzie Omamę. Była obrotna i dobrze zorganizowana, co teraz widzę po tym, jak sobie urządziła życie beze mnie. Albert w jednym miał rację – wszystkie kobiety żyją inaczej niż my, ciężko za nimi nadążyć, bo nie biorą przykładu ani z matek, ani z seriali, ani z kościoła. Robią, co chcą, są stanowcze jak babki z MOPS-u. Może one tak je przeszkoliły na tych wszystkich terapiach zajęciowych” (s. 258). Cieplak nie skupia się tylko na kobietach, pokazuje też zawieszonych w kryzysie mężczyzn, niepewnych swej roli i „rozmytych” w stale zmieniającej się sytuacji ekonomicznej i społecznej.
Kontekst lokalny jest w powieści wyraźnie pokreślony, podobnie jak kontekst historyczny. W „Rozpływaj się” widoczne są echa prawdziwych wydarzeń – powidoki transformacji odbite w sytuacji ekonomicznej, związanej m.in. z likwidacją kopalń, kryzysem i wyjazdem setek mieszkańców za pracą. Cieplak przywołuje też konkretną sytuację, czyli ostatni mord rytualny odnotowany w polskiej historii, którego dokonano na rudzkiej Halembie w 1999 roku. Podobnie jak język, w którym nieraz śląski miesza się z polskim, geograficzno-historyczny krajobraz dodaje prozie wiarygodności. Jednak należy podkreślić, że „Rozpływaj się” jest pozycją uniwersalną, w której ważniejsze są aspekty psychologiczne niż socjologiczne.
Nowa powieść Cieplak łączy w sobie wiele celnych obserwacji i najlepsze cechy stylu autorki. To powieść o współczesnych trzydziestolatkach, której brakowało – napisana bez nadęcia, górnolotnych tez i wniosków na wyrost. Jest tak bliska życiu, jak tylko się da, a przy tym, dzięki intrygującej polifonicznej narracji, najbardziej dopracowana literacko z dotychczasowych książek pisarki. Zakończenie może za bardzo „rozpływa się”, jednak jest to na tyle spójne z formą i tytułem powieści, że nie psuje odbioru całości. Wręcz przeciwnie – rozbudza apetyt na kolejne publikacje prozaiczki.
Comments: no replies