Polski czytelnik najprawdopodobniej o Krúdym nigdy nie słyszał. Nic w tym dziwnego, z niebywale bogatej twórczości Węgra na język polski zostały przetłumaczone jedynie dwa tytuły – „Laur dla Natalii” i „Sindbad”, zbiór opowiadań stanowiący tylko niewielki (stustronicowy) ułamek cyklu o legendarnym żeglarzu. Pisarz zapożyczył postać z „Księgi tysiąca i jednej nocy”, by wprowadzić ją w oniryczny świat małych węgierskich miasteczek. Według autorki posłowia i tłumaczki większości zawartych w „Mieście uśpionych kobiet” tekstów, Elżbiety Cygielskiej, Sindbada można czytać jako alter ego pisarza. Autor stanowczo zaprzeczał takim interpretacjom, choć trudno nie odnaleźć analogii pomiędzy bujnym życiem erotycznym bohatera i pisarza.
Sindbad jest postacią zwieszoną poza czasem. W opowiadaniach płynnie przechodzi pomiędzy teraźniejszością, a czasem dzieciństwa i młodości. Raz ma ponad sto lat, innym razem – nie żyje: „Sindbad – który już dawno umarł, a ci, co twierdzą, że spotkali go wczoraj czy przedwczoraj w karczmie, gdzie raczył się winem, albo jak nocą krążył po ulicach, nie widzieli prawdziwego żeglarza, tylko jego cień …” (s.117). W tekstach z tego cyklu Krúdy bada psychologię bohaterów związaną z najbardziej emocjonującymi tematami – miłością i erotyką. Sindbad często bywa postacią okrutną, jego stosunek do kobiet budzi sprzeciw czytelnika. Jednak jest również ofiarą nostalgii i własnych porywów serca, jak w opowiadaniu, w którym widzi odbicie swojej dawnej miłości w jej córce. W warstwie fabularnej pisarz skupia się na erotycznych podbojach swojego bohatera, lecz tak naprawdę tematyka opowiadań jest znacznie poważniejsza – to podszyty melancholią namysł nad naturą czasu, nad przemijaniem oraz śmiercią. Historie pełne są poezji i oniryzmu, co koresponduje z twórczością Bolesława Leśmiana, który także wykorzystał w swojej twórczości postać Sindbada Żeglarza.
„Miasto uśpionych kobiet” to nie tylko sen, erotyzm i metafizyka. To także bardzo sugestywny portret Pesztu – w felietonach, oraz małych węgierskich miast i ich mieszkańców – w opowiadaniach. Krúdy łączy niemal publicystyczną obserwację z bardzo plastyczną wyobraźnią. Obok takich zdań jak: „w domu, gdzie jest nieboszczyk, ludzie stają się lepsi, bardziej skupieni, cierpliwsi, bo zmarły uczy ich cierpliwości” (s. 50), pojawiają się metaforyczne opisy: „co takiego może być w tych ucichłych domach, że ludzie nie wybiegają z nich z płaczem, jakby nagle uświadomili sobie, że nie warto żyć? Co takiego podtrzymuje w nich życie na tyle, by mogli przerwać samotne, smutne, zimowe wieczory, kiedy okna pokrywają się szronem, ciemność jest ciemnością grobu, łóżko upodabnia się do trumny, a człowiek leży w nim bezsennie, zgrzytając zębami, bo mucha śniąca swój zimowy sen spadła mu nagle z sufitu na nos? Czym jest to, co daje im chęć bezcelowego czekania na jutro? A co będzie jutro – msza święta, ślub, śmierć – że warto przewracać się z boku na bok całą długą gorzką zimową noc, kiedy tak rzadko bije zegar na wieży?” (s. 47). Jak widać śmierć, razem z czasem i seksem, jest głównym przedmiotem zainteresowań pisarza.
W „Mieście uśpionych kobiet” nie brakuje jednak humoru i lekkości. Najlepszym dowodem jest pełne dowcipu opowiadanie „Do góry nogami” traktujące o najważniejszym fetyszu Krúdyego – kobiecych nogach. Kunszt pisarza robi największe wrażenie przy porównaniu dwóch opowiadań: „Ostatniego cygara w gospodzie Pod Karym” oraz „Żurnalisty i śmierci”. Każdy z tekstów jest napisany z innej perspektywy. Pierwszy – pułkownika mającego wykonać wyrok na krnąbrnym dziennikarzu, drugi zaś – dziennikarza chcącego uniknąć pojedynku, który ma się dla niego skończyć śmiercią. Historie różnią się nie tylko punktem widzenia, ale także stylem, co najlepiej świadczy o literackiej precyzji i umiejętnościach pisarza.
Krúdyego najczęściej porównuje się do Brunona Schulza, Marcela Prousta czy nawet Bolesława Leśmiana. Jednak w mojej opinii autora, który absolutnie nie może funkcjonować poza kontekstem węgierskiej kultury, można zestawić jedynie z twórcą, który zakotwiczony jest w tej samej tradycji. Dzieło Krúdyego kojarzy mi się z twórczością Gábora Bodýego, autora filmowego eposu „Narcyz i Psyche” (1980). Węgierski reżyser, podobnie jak Krúdy, zawiesza w swojej twórczości granice czasu i przestrzeni. Cezura między przeszłością a przyszłością w dziele obu twórców jest zawieszona, podobnie jak granica między jawą a snem. Bodý, tak samo jak Krúdy, łączy zainteresowanie tym, co cielesne i fizyczne, z tym, co duchowe. Dla obu ważna jest erotyka, przedstawiana w bardzo sensualny, poetycki sposób. Autorzy łączą sprawy niskie – rzeczywistość knajp i małych miasteczek – z metafizyką, duchowością i wielką sztuką. Obaj są jednocześnie anachroniczni i nowocześni. „Narcyz i Psyche” to arcydzieło filmowego postmodernizmu, bardzo nowatorskie w formie, które jednocześnie jest filmem kostiumowym nawiązującym do węgierskiego romantyzmu. Podobnie Krúdy pod wieloma względami formalnymi wyprzedza swoje czasy, a przy tym jest silnie zakorzeniony w przeszłości i stale nawiązuje do XIX-wiecznej literatury. W audycji „Dwukropek”, wyemitowanej w radiowej Dwójce, Cygielska zwróciła uwagę, że wiele postaci, które pisarz przedstawia w ironiczny sposób, to trawestacje bohaterów węgierskiej prozy z XIX wieku opisywanych w bardzo poważny sposób. Zmiana tonu – z poważnego na żartobliwy – to także jeden z elementów nowoczesnego stylu autora. Uważna lektura pozwala odnaleźć w „Mieście uśpionych kobiet” jeszcze więcej zaskoczeń. „Kiedy Szeplaki został sam i nie miał już z kim zamienić słowa, znów oddał się smętnym rozmyślaniom. Ale nie będziemy nawet próbowali ich tutaj opisać, zaznaczymy jedynie, że powracał w nich obrazek przedstawiający czerwonego konia, na którym siedział jeździec w bryczesach w pepitę i w cylindrze, pod spodem zaś widniał napis: »Życie umyka«. Czy i on sam (Szeplaki) nie powinien umknąć, zamiast jak głupi ustawiać się przed śmiercionośną lufą pistoletu?” (s. 284) – zacytowany fragment, w którym myśli bohatera przyjmują formę obrazu z ironicznym podpisem, przypominają żarty znane z czasów postmodernizmu – satyrycznych rysunków z gazet, komiksów, filmów oraz literatury nimi inspirowanej.
Zawarte w „Mieście uśpionych kobiet” opowiadania powstały sto lat temu. Wiele fragmentów brzmi dziś nieco anachronicznie, jednak nadaje to prozie Krúdyego dodatkowej jakości. Opowiadania, pełne melancholii w chwili publikacji, po upływie czasu zyskują dodatkową warstwę nostalgii, która działa na nie jak werniks na malarskie płótno – intensyfikuje barwy i dodaje szlachetności. Próżno szukać takiej jakości języka w dzisiejszej prozie, dlatego lektura Krúdyego to kwintesencja czytelniczej przyjemności.
Comments: no replies