Regiofun 2016 – dam ci ja nowy feminizm

regiofun_plakat_z_belka_2016_podglad-trojkatvnpoprawej

Siódma edycja Regiofunu pod względem filmowym była naprawdę wspaniała. To krótkie święto katowickich kin studyjnych (bo, nie ukrywajmy, dla ludzi spoza branży tym właśnie jest ten festiwal) oprócz repertuaru nadal zachwyca gościnnością i świetnym klimatem. Mam tu na myśli nie darmową kawę i cukierki w Kinie Kosmos, tylko serdeczność i niemal rodzinną atmosferę, która panuje wśród organizatorów, wolontariuszy i publiczności.

Przez przypadek wybrałam w tym roku zestaw bardzo feministycznych filmów. Na pierwszy ogień poszło Oczekiwanie z Juliette Binoche, w którym dojrzała kobieta stara się zaprzyjaźnić z dziewczyną swojego syna. Film ten nie znalazł poparcia wśród moich znajomych, co niezbyt mnie dziwi – fabuła oparta jest na kłamstwie, co dla wielu widzów wystarczająco przekreśla film. Mnie ta produkcja zachwyciła kadrami, których, naprawdę, nigdy wcześniej nie widziałam w kinie. Oczekiwanie otwiera ujęcie wyłaniającego się z ciemności posągu, który wygląda tak, że trudno powiedzieć czy już zaczął się film, czy to zajawka firmy produkcyjnej. Ze zbliżenia stóp rzeźby przechodzimy w zbliżenie umęczonych stóp Binoche w butach na obcasie. Wstęp cudowny, a potem obrazy są jeszcze lepsze – szczególnie pokazane z odległej perspektywy zasłanianie firanek w długim, ciemnym pokoju. Wiem, wiem, same kadry filmu nie czynią, ale w tym wyjątkowym przypadku wystarczyły, by mnie zachwycić.

Fukushima, moja miłość to równie pięknie sfotografowany film. Czarnobiałe zdjęcia miasta po katastrofie jądrowej robią wrażenie, tak samo jak zbliżenia twarzy bohaterek. Film Doris Dörrie również jest historią przyjaźni dwóch kobiet: emerytowanej gejszy i młodej, zagubionej Niemki. Aspekt kulturowy jest tu niezwykle ważny: Japonka stara się nauczyć dziewczynę kontemplacji, skupienia na własnym życiu i dobrych obyczajów. Fukushimę, podobnie jak poprzednią produkcję, otwiera świetne ujęcie. Bardzo mocne zbliżenie mówiących ust bohaterki. Mówiących o zagubieniu i chęci życia własnym życiem.

Oba filmy zrobiły na mnie ogromne wizualne wrażenie. Nie da się ukryć, że fabularnie Fukushima stoi kilka półek wyżej niż Oczekiwanie, jednak mam świadomość, że obu produkcjom daleko do ideału. To wyjątkowa sytuacja, w której zgadzam się z komentarzem na filmwebie, głoszącym, że niemiecki film jest „doskonały w warstwie melodyjnych portretów pustkowia Fukushimy. Średni w warstwie fabularnej. Słaby w metafizycznej”. Odnoszę to zdanie do obu obrazów, podkreślając, że obok rewelacyjnych zdjęć jest też warstwa psychologiczna – opowiadanie o relacji i charakterach. Pod tym względem Oczekiwanie i Fukushima wypadają dobrze.

Fukusima, moja miłość

Ucho wewnętrzne, dokument o Mikołaju Trzasce, był równie świetny pod względem krajobrazów (i oczywiście muzyki), jednak niewiele z niego wyniosłam. Dużo prób, wiele urwanych rozmów, sporo chaosu – trudno dziwić się takiej formie, skoro wiadomo o twórcy jakich dźwięków jest to film, jednak nie do końca mi to odpowiadało. Ostatnia rodzina na pewno długo zostanie mi w głowie. Choć książka Grzebałkowskiej zrobiła na mnie dużo mocniejsze wrażenie, to muszę stwierdzić, że film jest rewelacyjny i reżyserowi udało się w dwóch godzinach ująć to, co najważniejsze i najbardziej bolesne. To prawdziwie uniwersalna opowieść o rodzinie, a nie o konkretnym klanie Beksińskich. Jedyny zarzut mam do roli Ogrodnika, bardzo przeszarżowanej, szczególnie na początku filmu. Natomiast rola Aleksandry Koniecznej jest fantastyczna. Postać Zosi Beksińskiej to kolejny ważny przystanek w feministycznym szlaku Regiofunu.

Najbardziej feministyczną (choć nie zdający testu Bechdel) produkcją festiwalu jest western. Mroczna dolina bardzo mnie zaskoczyła. Spodziewałam się zapierających dech w piersiach widoków i hektolitrów przemocy, ale nie sądziłam, że dostanę także historię, która naprawdę mnie wciągnie i nie wywoła senności o 22 po długim dniu pracy i innym, dwugodzinnym seansie. Bardzo dobra robota. Niestety, nie do opowiedzenia bez spoilerów.

Pora na rozczarowania. Klient to dobry film. Świetnym pomysłem było wykorzystanie w nim Śmierci komiwojażera Arthura Millera jako dramatu, w którym grają główni bohaterowie. Scena, gdzie ubrana w płaszcz aktorka mówi: „nie wyjdę przecież goła” jest naprawdę zabawna i ciekawa kulturowo. Aczkolwiek główny trzon fabuły, również na swój sposób feministyczny, ciągnął się niemiłosiernie i nie zadawał widzowi tak ważnych pytań, jak robiły to poprzednie filmy Farhadiego.

Najgorszym seansem było dla mnie Przebaczenie. Film, którego pod względem moralnym naprawdę nie potrafię zrozumieć. Jest to także nieliczny przypadek, kiedy czepiam się realizmu (naprawdę można uprawiać seks tydzień po porodzie?). Skandynawska produkcja wpisuje się doskonale w szlak feministycznych filmów Regiofunu, jednak tutaj przyjaźń ma swój prawdziwie bolesny finał.

Jak zawsze na festiwalu, ominęło mnie sporo fajnych filmów. Moim znajomym podobał się Egzamin Mungiu, więc mam nadzieję, że zawita za jakiś czas do polskich kin. Przegapiłam także Ja, Olga Hepnarová, na całe szczęście film pojawi się w piątek na Śląsku pod szyldem Kina na Granicy w trasie.

Spragnionych większej ilości informacji o tegorocznym Regiofunie (filmy, zdjęcia, wywiady) odsyłam na stronę festiwalu.

Comments: no replies

Join in: leave your comment