Ciesz się paniką, jaką niesie życia

CZARNY-KOC583-FILMU-maquinaria-panamericana
Maquinaria Panamericana

Druga, ostatnia, część posumowania 6. Ars Independent. Dwa omówione przeze mnie filmy leżą na zupełnie innych biegunach kinowej niezależności. Chociaż oba mają w sobie odrobinę absurdu, a przy okazji operują też zestawem lekko zgranych klisz, to pod względem tematu i wyrazu są zupełnie różne. Praca i seks. Uniwersalne tematy, silnie ugruntowane w kulturowym kontekście (z jednej strony Ameryka Południowa, z drugiej Tajwan). Zapraszam w szybką interkontynentalną podróż po świecie ludzkich przyzwyczajeń, lęków i odchyłów.

Maquinaria Panamericana, reż. Joaquín Del Paso

Związany z łódzką filmówką 30-letni reżyser w swoim debiutanckim długim metrażu w cudownie absurdalny sposób omawia problem nadmiernego przywiązania do pracy. Śmierć prezesa budzi w pracownikach skrajną panikę. Przechodząc przez kolejne etapy depresji (zgrabnie opisane przez jednego z bohaterów), starają się oni utrzymać firmę przy życiu. Bezsensownie przerzucają tony segregatorów, przeglądają stosy pism, by natknąć się na dokument, który może ich uchronić od bezrobocia. Tak naprawdę ich obecne zajęcie jest równie bezsensowne, jak codzienna praca na etacie. Przykład pana, który od 40 lat przykłada ucho do asfaltu i nasłuchuje, czy któraś z rur nie pękła, mówi sam za siebie.

Obok wielu zabawnych sytuacji, najbardziej, pewnie z racji doświadczeń, które opisałam kilka wpisów temu, rozbawiły mnie wykłady motywacyjne. Nietrafione, pozbawione sensu, przejaskrawione zdania, jak „ciesz się paniką, którą niesie ci życie”, na długo zagrzeją miejsca w moim słowniku.

Del Paso nie tylko opisuje powszechny lęk przez wyrzuceniem na bruk i brakiem produktywności. W zabawny sposób pokazuje bezcelowość wszystkich korporacyjnych zadań oraz ich niezwiązanie z życiem. Chodzi o to, że czynności wykonywane przez przejętych pracowników nie służą tworzeniu niczego, są zupełnie nieutylitarne.

Reżyser wpiął w swoją historię także niezwykle ważny wątek rodzinny. Ok, służy on spięciu fabuły i sprawia, że film jest bardziej przyjazny widzom – obok ściany trudnego dla niektórych absurdu, znajduje się łatwa do zrozumienia i emocjonalnego zaangażowania opowieść o pogmatwanych losach dzieci z prawego, i z tego mniej legalnego łoża. Mnie trochę to zepsuło seans. Niestety, do świetnych dzieł na podobny temat, w stylu „Jesieni w Pekinie”, produkcji Del Paso jeszcze daleko. Co nie zmienia faktu, że „Maquinaria Panamericana” mogę z czystym sumieniem polecić. Szczególnie po ciężkiej dniówce.

Motel Mist

Motel Mist, reż. Prabda Yoon

Scenarzysta „Ostatniego życia we wszechświecie”, filmu, który lata temu bardzo mi się podobał, w swojej reżyserskiej odsłonie postawił na dość nieoczywisty mariaż – kosmici i sado-maso. Fabuła jest prosta. Stary perwers jedzie z wystraszoną lolitką do oferującego pełen zakres gadżetów i usług motelu. Ofiara staje się katem, kat ofiarą i tak dalej, koło się toczy. Innym gościem motelu jest były dziecięcy gwiazdor, o którego poszukiwaniu donoszą wszystkie stacje telewizyjne. Mężczyzna uciekł z domu i podobno ma kontakt z kosmitami. Albo nawet sam jest jednym z nich.

Wyszło zabawnie i dziwacznie, zgodnie z założeniem, jednak nie mogę powiedzieć, żeby film przesadnie mnie porwał i zaintrygował. Posługując się znowu odniesieniami do klasyki literatury – „Dom schadzek” to nie jest. Jest tu dużo fajnych pomysłów. Sceneria i zdjęcia (kolorystyka!) są kapitalne. Szczególnie ujęły mnie geometryczne kadry przedstawiające z niedalekiej perspektywy tytułowy Motel Mistress. Fajnie wyszło wplatanie w fabułę typowych znaków naszych czasów, np. robienia selfie w najbardziej nieodpowiednich momentach. Poczucie humoru i zakończenie też bronią honoru tego filmu. Mówiąc krótko: nie jest źle, ale też nie jest nadzwyczajnie. Na pewno warto rzucić okiem, choćby dla zdjęć i paru zabawnych momentów.

Comments: no replies

Join in: leave your comment